Siła danych. Dlaczego szachowy geniusz wygrywa w Fantasy Premier League?

Czy to przypadek, że szachowy mistrz świata Magnus Carlsen wziął się za internetową grę piłkarską i nagle wyprzedził 7,5 miliona ludzi? Tam, gdzie większość widzi przypadek, on zobaczył liczby. I znowu jest najlepszy.

Na temat fenomenu Carlsena powstało tysiące artykułów, więc rozwodzić się nie ma sensu. Ale w skrócie: 29-letni Norweg zmierza do tytułu najwybitniejszego szachisty w historii. Wygrywa jak leci, pobił już rekord wszechczasów (101 wygranych partii z rzędu), teraz w formie relaksu zajmuje się słynną grą Fantasy Premier League.

Chodzi w niej mniej więcej o to, by za wirtualne pieniądze zbudować skład piłkarzy i liczyć, że ci będą strzelać gole, asystować, nie dostaną żółtej kartki, a ich zespoły będą zawsze wygrywać.  Chodzi o to by zdobywać więcej punktów niż inni. Jak to w piłce – mnóstwo jest przypadku. Ale Carlsen pokazuje drogę, że niekoniecznie. Wszystko z czegoś wynika. Wszędzie można zmniejszyć ryzyko do minimum. I on to robi. Już dawno mówi się, że w jego żyłach nie płynie krew, tylko prąd. Dopóki nie wyłączysz wtyczki, maszyna będzie chodzić.

O jego zamiłowaniu do piłki mówi się od dawna. W przerwach między turniejami lubi pokopać z kolegami. Kibicuje Realowi Madryt. Poza tym twierdzi, że piłka to nie jest dla niego romantyzm. On w niej widzi wygrywanie. Udowodnienie komuś, że można mocniej i lepiej.

To właśnie robi w świecie Fantasy Premier League. Gra ta podbiła świat, bo łączy znajomych – ludzie tworzą ligi i rywalizują. Ale dla Carlsena to nie jest zabawa. Od początku jest członkiem elitarnej ligi Fantasy, w którzy inni zapaleńcy nie patrzą, kto jak kopał tydzień temu, tylko jakie wykręcił liczby. Ci ludzie patrzą na twarde dane, obliczają rachunki prawdopodobieństwa. A na końcu wygrywają.

Carslen nie ukrywa, że co piątek siada do statystyk. Jego ulubiona Opta Sports dostarcza dane na temat m.in. „expected goals”. To oszacowanie ile średnio ze stworzonych przez siebie sytuacji dany zespół powinien był wykorzystać, biorąc pod uwagę różne czynniki takie jak lokalizacja strzału czy rodzaj asysty. Wielu ludzi widzi w tym fanaberię. Dodatkową opowieść dla mediów. Ale Carlsen ze swoim supermózgiem widzi w tym coś więcej. W szachach miażdży przeciwników, bo ma nieprawdopodobną zdolność do odwoływania się do własnej bazy danych. To jego głowa. W Fantasy ma te dane podane na tacy. No i korzysta.

To nie przypadek, że zwykła gra piłkarska jest coraz bardziej popularna wśród finansistów i wszystkich tych, którzy pracują z liczbami. Kolarski zespół Sky uknuł kiedyś filozofię wykorzystywania „małych przewag” – widzenia szansy tam, gdzie inni jeszcze jej nie widzą. Carlsen właśnie to robi.

Ostatnio prześcignął go użytkownik o dziwnie brzmiącej nazwie „winorloseontboooze”. Ale szachowy mistrz pozostaje spokojny. Wie, że w dłuższej perspektywie musi wyjść na jego.