Jak technologia śledzenia pocisków pomogła LFC w transferze Robertsona

Andrew Robertson był przez lata pomijany przez kluby, mimo że liczby mówiły coś innego. Juergenowi Kloppowi można było przyczepić łatkę najbardziej pechowego trenera ostatniej dekady. Ale cyfry powiedziały, że ten facet robi coś z niczego. W dzisiejszym „Daily Telegraph” Jason Burt pisze o fenomenie technologicznym Liverpoolu. Nie ma dziś drugiej drużyny w Europie, która tak mocno akcentuje swoje przywiązanie do liczb.

Tracking zawodników po to, by jak najdokładniej oceniać ich potencjał to tutaj standard. Ian Graham jest szefem komórki badawczej LFC i co chwilę opowiada o tym, jaką drogę przebył triumfator Ligi Mistrzów pod tym względem. Ostatnio w podcascie „Freakonomics” zapytany o największy sukces transferowy, odpowiedział: Andy Robertson, który trafił na Anfield w 2017 roku za 8 mln ze zdegradowanego Hull.

– Za graczami, którzy naprawdę mi się podobają, przemawiają dane. Ale naturalnie zwykły kibic tego nie widzi. Nie widzi tego często nawet scout – mówi Graham. – Najciekawsi są piłkarze przeoczeni, z różnych względów. Taki był Andy Robertson, dzisiaj jeden z najlepszych lewych obrońców w Europie. Jego pech polegał na tym, że wcześniej jako zawodnik z inklinacjami ofensywnymi grał w najgorszej obronie w lidze. Dostawał rykoszetem.

Graham ma doktorat z fizyki teoretycznej na Uniwersytecie w Cambridge. Dorastał jako kibic Liverpoolu. Dzisiaj szczyci się, że stworzył swój własny model do oceny piłkarzy. On i jego zespół rejestrują każdy kontakt z piłką każdego zawodnika. Stosują „Śledzenie optyczne”, tą samą technologię, którą wojsko opracowało do śledzenia pocisków. Obraz przetwarza 25 klatek na sekundę.

W podcascie „Freakonomics” Graham opowiada, że jego najmniej ulubionym miernikiem jest stopień celności podań. Często zniekształca to obraz na korzyść piłkarzy, którzy w trakcie meczu próbują jedynie łatwych zagrań. Grę zmieniają ci, którzy ryzykują – ich stopień celności nigdy nie będzie wysoki i na to też wytrawny analityk musi wziąć poprawkę.

– Najbardziej lubię statystykę podań, które mijają obrońców, eliminują z gry czterech lub pięciu rywali. Stwarzają przewagę. Jeżeli ktoś ma sporo takich prób i ponad połowa się udaje, to jest zawodnikiem światowej klasy.

Dane pomogły też wybrać Juergena Kloppa na stanowisko trenera Liverpoolu. Na początku brzmiało to jak legenda, ale coraz więcej osób to potwierdza.

– Nasi właściciele, ja i moi koledzy byliśmy fanami Juergena już w 2010 roku. Stworzył ekscytującą markę z drużyny, która grała w lidze nie dominującej pod względem finansowym. Wygrali Bundesligę, chociaż daleko im do Bayernu Monachium. Potem miał ostatni sezon z cyklu katastrofa. Borussia była w strefie spadkowej, a media obwieściły, że Klopp się skończył.

– Stworzyłem więc model, w którym rozebrałem na czynniki pierwsze wszystkie mecze BVB u Kloppa. Model wykazał, że nawet w ostatnim sezonie, gdzie zajął siódme miejsce, tak naprawdę powinno to być miejsce drugie. Dortmund przez ostatnich 10 lat był jednym z najbardziej pechowych teamów. Juergen za to obrywał. W lepszych warunkach mógłby być jeszcze lepszym menedżerem.

Dane wykazały też, że transfer Salaha z Romy za 34 mln funtów w 2017 roku będzie świetnym ruchem. Klopp wysłuchał tych rad. Graham opowiada, że w tym konserwatywnym świecie piłki zawsze coś nowego, innowacyjnego na początku odstrasza. Ale Klopp ufa nowym trendom. Dzisiaj jest jednym z niewielu trenerów ze ścisłego topu, który mówi: tak, dane są ważne. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie ten mały pokój informatyków z tyłu ośrodka.

– A co do Salaha… On jest dziś nie na sprzedaż. Skoro wcześniej za ponad 100 mln sprzedaliśmy Coutinho, to Salah jest wart minimum 150 – mówi Graham.